W ramach działań Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze w dniu 18 października 2020 r. odbyła się wycieczka turystyczny szlakiem pod nazwą „Siła pokoleń na granicy kultur” w ramach projektu „Na Wołoskim Szlaku” realizowanego przez Fundację Instytut Regionalny, które jest finansowane przez Narodowy Instytut Wolności – CRSO ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2014-2020.
To pierwsza w tym roku wyprawa, które od lat organizujemy zachęcając mieszkańców do aktywnego spędzania czasu, na łonie natury i w otoczeniu pasjonatów wędrówek. Nasza radość była wielka, gdy trzy dni po ogłoszeniu wycieczki w autokarze zabrakło miejsc. Utworzyliśmy nawet listę rezerwową i składaliśmy pokornie nasze prośby do nieba, by pogoda otoczyła nas promieniami słońca. Wydawało się, że przynajmniej ta jedyna w tym roku wędrówka uda się na przekór krążącym wokół nas wirusom. Wiadomo, że hart ducha i zdrowia podnosi nie tylko odporność, ale także zapewnia odporność na stres. Ze względu na dużą grupę uczestników przygotowania szły pełną parą, konkursy, nagrody, małe, co nieco, i kilka niespodzianek dla stałych bywalców i nowych miłośników przygody. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.
Trzy dni przed wyprawą zawisło w powietrzu echo rządowych ogłoszeń. Obostrzenia związane z COVID-19 zachwiały całą wyprawą. Część osób zrezygnowała, kilku musieliśmy odmówić, by zachować narzucone ograniczenia. Wydawało się, że zamiast niedzielnego wyjazdu, wyjdzie guzik z pętelką. Na szczęście udało się pokonać przeszkody i wędrówka rozpoczęła się o poranku, prawie zgodnie z pierwotnymi założeniami. I chociaż niebo wysłuchało naszych próśb, po tygodniowym deszczu rozświetlając słońcem nasz wyjazd, gdy okrojoną grupą ruszaliśmy ze Strzyżowa.
Najpierw pojechaliśmy do Iwonicza Zdroju, tam wypakowaliśmy się radośnie zamaskowani i rozpoczęliśmy naszą wyprawę od zwiedzania zabytkowych budowli i pijalni wód, a następnie ruszając edukacyjną ścieżką doszliśmy do tężni solankowanych i źródła Bełkotka. Piękne słońce sprzyjało poprawie nastroju, a jesienny las ubarwiał krótki spacer.
Następnie pojechaliśmy zaplanowaną trasą pod zabytkową cerkiew, i tam już rozpoczęliśmy tradycyjną wędrówkę, która została skrzętnie zaplanowaną przez naszą nieocenioną Majkę Zamorską. Droga przez Przymiarki – Bałucianka – Szklary, aż do Jaślisk była przepełniona pięknymi widokami i opowieściami Majki.
Jak zwykle to u nas bywa, ludzie rozmawiali, podziwiali widoki i mieszali się w podgrupach.
Tradycyjnie rozciągnęliśmy w odległości ponad kilometra, robiąc zdjęcia i podziwiając piękno jesiennej aury w otoczeniu gór. Na Przymiarkach słońce zaszło, a ciemne chmury tworzyły wzory na niebie, urozmaicając piękno krajobrazu. W Bałuciance pożegnał nas klucz dzikich gęsi, które pędziły razem z wiatrem, na południe, machając do nas na pożegnanie.
Wędrówka starym szlakiem, pełnym polnych dróg, które zalane tygodniowym deszczem witały nas błotem i oczkami wodnymi, wymagała od nas odrobinę humoru i sprawności fizycznej tak, aby kolejny skok przez kałużę nie skończył się kąpielą.
A nasz główny fotograf z poświęceniem godnym zawodowca poświęcał się, aby w kadrze zamknąć trudy podróży. W Szklarach zaczęliśmy wędrówkę dawnym Traktem Węgierskim, a na nim musieliśmy osobiście okrążyć starodawną kapliczkę Jana Nepomucena, tak po prostu na szczęście.
Majka opowiadając historię Traktu Wiedeńskiego oczywiście wspomniała o wielowiekowej tradycji pasterzy z Jaślisk, którzy pędząc owce na targ w Iwoniczu Zdroju musieli wokół tej kapliczki przegonić zwierzęta, tak by podróż była szczęśliwa, a zwierzęta zdrowe sprzedały się z zyskiem. My również okrążyliśmy kapliczkę, bo szczęścia nigdy dosyć. W Jaśliskach zatrzymaliśmy się na zabytkowym rynku, a kolejna opowieść Majki wzbudziła powszechną radość i śmiech. To dobrze, bo nogi po długiej wędrówce odczuwały już zmęczenie.
A tak na marginesie, czy wiecie skąd wzięła się nazwa „Jaśliska”. Majka z tajemniczym uśmiechem opowiedziała, o pewnym niemieckim wielmoży, który pewnego razu przybył w te strony. Było zimni i ślisko, a mieszkańcy, nie chcąc narażać jegomości na upadek ostrzegali go, żeby wysiadał ostrożnie, bo jest ślisko. I to on wychodząc z powozu kilkakrotnie po niemiecku potwierdził, że zrozumiał. To „ja ślisko, ja ślisko” tak spodobało się tubylcom, że do dzisiaj mamy Jaśliska.
Kilka pamiątkowych zdjęć na rynku, a następnie udaliśmy się do miejsca dłuższego postoju, które udostępniła nam brać strażacka z OSP Jaśliska. Tam czekał już nas rozpalony kominek, a my głodni i zmęczeni rozkoszowaliśmy się odgłosem płynącej nieopodal rzeki Jasiołki. Zapach drewna i pieczonej kiełbasy od Pana Marka Leśniaka – właściciela Zakładu Przetwórstwa Mięsnego oraz proziaki z masłem czosnkowym od Pana Pawła Siuty Prezesa Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska, dopełniły smakowicie koniec wędrówki. Dziękujemy wszystkim, którzy tego dnia z nami wędrowali i tym, którzy przyczynili się do jej atrakcyjności. Pamiątkowe zdjęcia z pazurem, tego dnia robił nam Piotr Rędziniak. A jego zaciętość i pomysłowość uchwycenia wszystkiego w kadrze uwiecznił Wit Krupski. Dziękujemy jak zawsze serdecznie naszej nieocenionej Pani przewodnik – Majce Zamorskiej, która zawsze tak zaplanuje wędrówkę, aby każdy dał radę dojść do celu. Jej wiedza i barwne opowieści na każdym postoju są bezcenne zarówno dla oka, jak i dla ducha.
W planach mieliśmy jeszcze tradycyjną wycieczkę listopadową, jednak biorąc pod uwagę obecną sytuację musimy z niej zrezygnować. Wszystkim życzymy pogody ducha i czekamy z niecierpliwością na lepsze czasy i kolejne spotkania z Wami. Mamy nadzieję, że lepsze czasy nadejdą wkrótce.
Do zobaczenia nie tylko na szlaku!
Urszula Rędziniak
Prezes Stowarzyszenia
Zakorzenieni w kulturze
fot. Piotr Rędziniak, Wit Krupski, Urszula Rędziniak
Było super i pogoda dopisała i towarzystwo, dzięki Ula i dzięki Nam wszystkim😉👏🤭