W poszukiwaniu bursztynowego chłodu

W tym roku lipiec rozpieszcza nas słońcem i gorące lato sprawia, że każdy poszukuje odrobinę chłodu. My także, planując kolejną wędrówkę postanowiliśmy udać się tym tropem. Zapowiadało się pysznie, gdy 11 lipca br. przy strzyżowskim basenie, na plakatowe zaproszenie Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze, stawiło się 35 osób, które wspólnie z nami postanowiły odkryć, co znajduje się na końcu wyprawy.  Dzięki uprzejmości Wojciecha Barlika podjechaliśmy najpierw autokarem do Oparówki, gdzie nasz niezawodny przewodnik – Majka Zamorska – snuła opowieść o Zamieszańcach, ich losach oraz o historii cerkwi. Zwyczajowo opowieść wydawała się bez końca, bo wiedza i umiejętność dzielenia się nią to auty Majki, które za każdym razem sprawdzają na 101 %. Udało nam się też zwiedzić cerkiew i zatrzymać się na chwilę niedzielnej modlitwy. Przepełnieni wiedzą historyczną żwawo ruszyliśmy naprzeciw przygodzie.

Już na początku leśnej ścieżki okazało się, że mogą nas tam spotkać niespodzianki i utrudnienia, bo ulewa sprzed 2 dni, niewidoczna na wyżynach, w leśnych ostępach czaiła się na nas w błotnistej mazi, często zamaskowanej pozostałością jesiennych liści. Łatwo można było zatopić się w grząskiej ziemi i zostawić nawet całkiem niezły odcisk własnej podeszwy dla potomnych, a nawet buta. Atrakcje te niespodziewanie wymusiły na wędrowcach skupienie i poszukiwania suchej nawierzchni. Dla jednych była to wesoła zabawa (szczególnie dla tych niepełnoletnich), inni trochę gorzej radzili sobie ze stresem do czasu, gdy podmokłe tereny nie zazieleniły się całkowicie. Ważne, że nikt nie zrejterował, a wycieczka trochę gęsiego, trochę ze śmiechem, ale cały czas pięła ku się wyżynom.

Każdy, kto chociaż raz w życiu wędrował z naszą Majeczką wie, że w zależności od wytrawności i wytrwałości grupy trasa może w kształcie ewaluować. I tak było tym razem, gdy Majka zostawiła nas na chwilę, by rozeznać dalszą marszrutę. I całe szczęście, że tak zrobiła, bo my dzięki temu mogliśmy złapać dłuższy oddech w przepięknym lesie gdzieś na granicy Kozłówka, a może Jazowej. Potem droga wiodła oczywiście pod górę, niby nie długo, ale zasapać się można było jak nic.  I tak ze śmiechem na ustach i zasapani zbliżaliśmy się Łęk Strzyżowskich. Oczywiście Majka, gdy tylko na drodze pojawiało się coś godnego uwagi robiła krótką przerwę, aby każdy mógł zapamiętać ten nowy szlak.

W Pietruszej Woli odbiliśmy odrobinę, nie można było się oprzeć, aby nie skorzystać z okazji i wspinać się na skałki, które ukryte za typowym gospodarstwem były trudnym przeciwnikiem do zdobycia.
A potem prawie już prosto udaliśmy się do celu. Nie, nie myślcie, że było łatwo, każdy miał już w nogach ponad 10 km, a przed nami rozciągała się długa, asfaltowa droga.  Ona się wiła, i wiła, słońce prażyło, cienia i chłodu brak, aż doszliśmy do Łączek Jagiellońskich. Niestety to nie był koniec podróży. Co wytrwalsi ( może bardziej zmęczeni) powędrowali dalej, a my zatrzymaliśmy na chwilę oddechu i ostatni łyk wody.

Uśmiechnięci, rozgadani, a jednak zmęczeni zastanawialiśmy się, czy dotrzemy do celu podróży. Najbardziej utrudzone były dzieci, ale pokusa dobrych lodów na końcu drogi zmobilizowała ich ostatkiem sił. I tak szczęśliwie całą grupą dotarliśmy do Wojkówki, a w niej zasiedliśmy przy drewnianych stołach odkrywając w końcu cel podróży… bursztynowy chłód, który na nas czekał w Browarze Rzemieślniczym ZZ Wojkówka.

Myślicie, że to koniec opowieści?

Nic bardziej mylnego, bo gdy tylko całe towarzystwo się posiliło i schłodziło, a dzieci odzyskały energię (jak one to robią?) Andrzej Gugała, członek Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze wystąpił na środek z poważną miną i zaproponował już tradycyjny na takich wyprawach konkurs. Tym razem był teoretycznie prosty, ale bardzo podchwytliwy i wymagający, z wiedzy ogólnej dotyczącej skarbów Podkarpacia.

Dwuosobowe zespoły pilnie odpowiadały na zadane pytania, a potem jury w składzie Andrzej Gugała i Mariola Gruszczyńska ogłosiło wyniki. Poziom grupy okazał się bardzo zadowalający, a odpowiedzi zostały udzielone ponad przeciętną. Jednak zwycięska para była tylko jedna. Wygrały Agnieszka Wnęk i Celina Ziobro. Nagroda jak zawsze była niespodzianką, a dla nas radość tym większa, że dziewczyny były z nami pierwszy, ale mamy nadzieję nie ostatni raz.

Na koniec oczywiście zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, a dzisiaj zostały już tylko dobre wspomnienia. Potem z ulgą zapakowaliśmy w drogę powrotną do autokaru, który szczęśliwie odwiózł nas na miejsce porannej zbiórki. Mam nadzieję, że wspomnienia dla Wszystkich uczestników wycieczki są pełne pozytywnych wibracji i energii na kolejną wyprawę. Dziękujemy, że tego dnia byliście z nami, a o tym, gdzie i kiedy wędrujemy następnym razem, powiemy Wam oczywiście niebawem, dołączajcie do nas, bo to są jedyne w swoim rodzaju wędrówki Turystycznym szlakiem Strzyżowa!

Do zobaczenia na szlaku

Urszula Rędziniak

Prezes Stowarzyszenia

Zakorzenieni w Kulturze

Zdjęcia z archiwum Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze: Majka Zamorska (9), Maria Janusz (50), Urszula Rędziniak (24), Dariusz Samolewicz (39), Piotr Rędziniak (2).

2 Responses

  • Kto nie uczestniczył to dużo stracił !!!!
    Było świetnie!!!!
    Uleńko dziękuję za organizację i miłe towarzystwo!!!!
    Czekam na nową wędrówkę i już nie mogę się doczekać!!!!
    Pozdrawiam!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *