Kiedy mijają wakacje…

Lato dobiega końca, a ja nie lubię pożegnań, które spływają nostalgią utraconych chwil i smutkiem, że słoneczna pora długiego dnia dobiega końca. Przed nami jesienne wieczory i czas szykowania się na zimową zawieruchę, która nie zawsze sprawia radość zaklętą w okowach mrozu.

Zapachniało trochę pesymizmem?

No cóż, w zasadzie to lato i czas wakacji kojarzy mi się od zawsze z czasami szkolnymi, a one mignęły mi już tak dawno, że tylko wspomnieniem beztroskiej sielanki powinny pozostać.

A jednak, co roku w tej letniej aurze energia młodzieńcza kwitnie pełnią życia. Widocznie promienie słoneczne dodają garściami sił witalnych, które muszą być gdzieś spożytkowane. I nie byłoby w tym nic dziwnego, że mój organizm ukochał sobie tę porę roku, gdyby nie fakt, że takich osób jak ja jest o wiele więcej. To dobry znak, gdy nie jest się odmieńcem w każdym calu. Takich zakręconych ludzi w promieniach zachodzącego słońca znam na szczęście wielu i dzięki temu mogliśmy spotkać się wspólnie na wydarzeniu pn. Nim miną wakacje!

Zorganizowane przez Stowarzyszenie Zakorzenieni w kulturze przy współudziale restauracji Mohito i Fundacji TVP spotkanie odbyło się 12 sierpnia br. przy ul. Przecławczyka w Strzyżowie. Przygotowując się do tego projektu, rozwiesiliśmy mnóstwo plakatów, w których zaprosiliśmy Mieszkańców na wspólne spędzenie tego sobotniego popołudnia. Szkoda, że plakaty nie znalazły uznania w oczach wandali, którzy zdarli je nim minął tydzień. To przykre, gdy w swojej działalności trafiasz na beton, który sam nie chcąc skorzystać z zaproszenia, niszczy je, uniemożliwiając przekaz informacji dla innych. No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz zostaliśmy potraktowani z buta przez ignorantów. Przykre, więc nie sposób tego pominąć milczeniem.

Na szczęście są ludzie, którzy pomagają nam w promocji takich spotkań. I dzięki temu spotkanie nie było anonimowe, a grono osób które wzięło w nim udział było zacne i przepełnione życzliwością. Jak to często u nas bywa, spotkanie dedykowaliśmy dla całych rodzin. Tym razem postanowiliśmy przygotować zielony plac zabaw dla dzieci i stoliki ze śpiewnikami dla „starszej” młodzieży. I tak po obu stronach ulicy Przecławczyka zaczęła się zabawa. Po pierwszych nieśmiałych krokach, okazało się, że można brać udział we wszystkim lawirując w prawo i w lewo by uszczknąć kilka słów piosenki i zatrzymać się nad jedną z plansz kreatywnych gier wielkoformatowych. Z ciekawością obserwowałam, jak dorośli najpierw nieśmiało, a potem już odważniej zmierzają się z wyzwaniami logicznych zagadek na świeżym powietrzu. Co innego dzieci, one zawsze wiedzą, jak wykorzystać nie tylko analityczne myślenie, ale także kreatywne gry i zabawy im dedykowane. Przygotowany przez animatorów z firmy ZIQA program był pełen ciekawych wyzwań i przyciągnął do siebie nie tylko dzieci młodsze. W świecie przesiąkniętym komputerowym klikaniem na czas, fajnie jest popatrzeć, gdy także młodzież znajduje coś dla siebie, zatrzymując się bez pośpiechu w zręcznościowym i logicznym  wymiarze ze sportowym zacięciem.

Po jednej stronie ulicy Przecławczyka zielony pas gier i zabaw, a po drugiej wąska uliczka, na której rozstawiono nakryte obrusami stoły. Ta część przeznaczona była dla miłośników biesiady w starym stylu. To tutaj przy wydrukowanych specjalnie na tę okazję śpiewnikach można było zasiąść do wspólnego śpiewania. Najpierw nieśmiało, by po chwili, dzięki wspaniałym muzykom prowadzącym, poddać się fali wakacyjnej beztroski i zaśpiewać na całe gardło… „Maryś moja, Maryś…” i nie tylko. Czasami frywolnie, z przymrużeniem oka i z nostalgią odkurzonych przebojów z ogniska niosło się po uliczce rozpromienione brzmienie niejednej nuty. Im było bliżej nocy, tym było nas więcej, a gdy księżyc był już wysoko zakończyliśmy z żalem tę pierwszą wakacyjną biesiadę Stowarzyszenia.

Dziękuję w imieniu Stowarzyszenia Zakorzenieni w kulturze i własnym:

  • niezastąpionym muzykom, którzy od lat śpiewają z nami. To dzięki Andrzejowi Borkowskiemu, Dariuszowi Dacie i Pawłowi Hartowi, którzy na żywo nie tylko prowadzili wieczór muzycznie,
  • i śpiewając utrzymywali nas we właściwej tonacji, ten wieczór okazał się bardzo owocowy. Bezcenne prowadzenie, bez którego można byłoby stracić rytm było strzałem w dziesiątkę.
  • wspaniałej młodzieży z zespołu „Wisieńka”, która rozpoczęła to biesiadne spotkanie wprowadzając nas w klimat beztroskiej wakacyjnej nuty. Pamiętam tę grupkę młodych ludzi, gdy spotkałam ich pierwszy raz 6 lat temu na jednym z występów i zaprosiłam w imieniu Stowarzyszenia do współpracy. Niesamowite wrażenia, po latach widzę jak z dzieci wyrosła urocza i artystyczna młodzież, a to a to, że nadal razem występują to niezaprzeczalna zasługa także ich opiekuna i prowadzącego, Dariusza Daty, który swoim zaangażowaniem i empatią potrafił przez te wszystkie lata zaskarbić sobie szacunek młodzieży, z którą koncertuje. Tego wieczoru występy zespołu „Wisieńka” rozsmakowały nas i zachęciły do wspólnego śpiewania, a z każdą chwilą zachodzącego słońca było coraz weselej, coraz radośniej i oprócz piosenek zawirowaliśmy w tanecznych pląsach.
  • Rafałowi Chmielowi za świetne nagłośnieni. Bardzo często to właśnie on zapewnia nam na wielu wydarzeniach solidne i dobrze niosące emocje spotkań brzmienie.
  • Andrzejowi Haligowskiemu za zdjęcia i pamiątkowe filmiki z wydarzenia.
  • pracownikom Mohito za pogodną obsługę i cierpliwość dla spragnionych biesiadników.
  • wszystkim, którzy to popołudnie i gorący wieczór spędzili z nami aktywnie uczestnicząc w wydarzeniu.

Kolejne spotkanie w gronie cudnych ludzi, dobrej energii i życzliwości spędziliśmy z wielką radością. Bo cóż może być w takie późno letnie popołudnie ważniejszego niż drugi człowiek, który z uśmiechem życzliwości śpiewa razem z tobą, stare zapomniane często piosenki. Ja na drugi dzień nie mówiłam, zdarłam w tej strzyżowskiej uliczce gardło, więc domownicy mieli spokój i ciszę przynajmniej tej niedzieli. To także jest urok wspólnego biesiadowania.

Kiedy mijają wakacje, słońce budzi się później i zachodzi wcześniej, dla uczniów zaczyna się rok szkolny, a dorośli toczą swoje pracowite życie każdego dnia bez względu na porę roku. Lecz uśmiech, empatia i radość ze spotkania z drugim człowiekiem trwa cały rok. Ta słoneczna energia będzie nam jeszcze długo towarzyszyć. W zasadzie tak długo, jak często będziemy mieli czas i ochotę spotkać się gdzieś razem.

A mnie po głowie chodzi już myśl, że… ciiii… szczegóły niebawem.

Do zobaczenia wkrótce!

Urszula Rędziniak

Prezes Stowarzyszenia

Zakorzenieni w kulturze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *